Służba i wyrzeczenie na rzecz niewidomych

W 1918 roku, gdy Siostra Elżbieta podjęła na nowo kierownictwo nad placówkami Towarzystwa, zaczęła wzrastać liczba podopiecznych, pomimo bardzo trudnej sytuacji ekonomicznej, spowodowanej kończącą się już I wojną światową, jak również konfliktami zbrojnymi między Polską a Rosją. W niedługim czasie Założycielka zamieszkała w pomieszczeniach wynajętych w kamienicy przy ul. Polnej na Zakład dla Niewidomych.

Szybko zrezygnowała także ze swojego niewielkiego pokoju i zamieszkała razem z dziećmi niewidomymi i kandydatkami do zgromadzenia, wybierając dla siebie do spania najmniej wygodne miejsce. Razem z innymi siostrami i dziećmi wykonywała różne czynności domowe nie pozwalała na żadne wyjątki w traktowaniu siebie ani w posiłkach. Od chwili powrotu z Żytomierza, nie używała pończoch ani skarpetek i chodziła w obuwiu z rafii lub słomy. Wiele osób ze środowiska arystokracji obserwowało siostrę Elżbietę z podziwem i niedowierzaniem. Natomiast dzieci dziwiły się, że hrabianka Czacka nie pozwala już używać tego tytułu i stała się tak prostą osobą, której ręce "były dziwne, bardzo chropowate, szorstkie".

W tym czasie dawała przykład niezłomnej wiary w opatrzność Bożą, troszcząc się o zaopatrzenie zakładu. Długie godziny stała w kolejkach po przydziały żywności, którą potem niosła na plecach. Uczestniczyła także w wyczerpujących i upokarzających kwestach, podczas których cierpiała na coraz dotkliwsze bóle kręgosłupa. Zdarzało się, że niekiedy wraz z towarzyszącą jej postulantką lub wolontariuszką, wracała z pustymi rękoma. Zwykła była wtedy mawiać: "Bóg wie co i ile nam potrzebne i da, kiedy my spełnimy co do nas należy. Chce tylko naszego wysiłku i naszej ufności i wtedy sam będzie działał". Jej ufność nie została zawiedziona, ponieważ pojawiali się czasem nieoczekiwani darczyńcy, m. in. Kard. Aleksander Kakowski, których ofiary wpierały pustą kasę dzieła. Choć zakład funkcjonował nieustannie na granicy biedy, matka Elżbieta podtrzymywała wszystkich swoją głęboką ufnością, niezmąconym spokojem, mądrym kierownictwem i siłą duchową. Jej postawa sprawiał, że przychodziły nowe kandydatki do Zgromadzenia, pomimo ostrzeżeń wielu osób, że siostry żyją na skraju nędzy.