Modlitwa i praca

Wiele osób z kręgu Sługi Bożej zauważało, że jej: niezwykle czynne życie wyraźnie związane było z modlitwą będącą źródłem niespożytej energii. Modlitwa i praca splatały się w jej życiu w nierozerwalną jedność. Skupienie modlitwy łączyło się z uderzającym realizmem i konsekwencją w postępowaniu. Matka widziała konieczność stanięcia w prawdzie najpierw przed Bogiem, w porządku stworzenia, by potem stanąć w odpowiednim porządku służby przed bliźnim a także przed sobą samym: 

"Gdy człowiek stanie wobec Boga jako stworzenie wobec Stwórcy, jako nicość wobec Bytu, jako dziecko wobec Ojca, gdy wyzwoli się z formułek, a pozwoli, by Duch Święty nim kierował, wtedy stosunek jego do Boga nie będzie sztuczny i wymuszony, ale żywy i gorący, swobodny, radosny i płodny w dobre uczynki. (...) Wtedy wszystkie zdarzenia zewnętrzne lub stany duszy służyć będą człowiekowi do przejrzenia i ocenienia ich wobec Boga, mieć będą właściwą wobec Boga wartość i służyć będą wszystkie ku uświęceniu" (...).

We właściwej skali wartości widziała ścisły związek życia nadprzyrodzonego z faktami życia codziennego. Nie obiecywała łatwych rozwiązań, lecz wskazywała sens każdego doświadczenia i trudu: 

"Życie człowieka żyjącego z wiary, choć na pozór często szare i nudne, jest w rzeczywistości pełnym treści i światła. W swoich obowiązkach widzi on wyraz woli Bożej i dlatego stara się jej spełnić dokładnie z miłości ku Niemu. Ma drogę jasno wytkniętą przed sobą i dlatego ze spokojem idzie naprzód, nie oglądając się na żadne względy ludzkie. (...) Przeciwności, trudności i wszelkie cierpienia są szczeblami, po których coraz wyżej się ku Bogu wznosi".

Wprawdzie ukazywała też obowiązek i wartość pracy oraz jej sens w porządku przyrodzonym i nadprzyrodzonym. Wytrwale tłumaczyła sens podziału funkcji według predyspozycji i przygotowania każdej osoby. Przede wszystkim zachęcała do modlitwy, która ma być tłem całego życia sióstr oraz do ufności, że Pan Bóg, dając każdemu słuszną miarę, daje też potrzebne siły: 

"Jeżeli z wiarą i ufnością staramy się trwać w ręku Boga, w obecności Boga, to Bóg daje nam siły. Na każdy dzień Bóg daje nam pomoc swojej łaski za cenę trwania w wierności".

Zjednoczenie z Bogiem na modlitwie oraz w głębokiej ufności w podejmowaniu każdego obowiązku zostało poddane szczególnej próbie w czasie dziesięcioletniego czasu choroby Sługi Bożej, po zdaniu urzędu przełożonej generalnej. Jedna z sióstr towarzyszących, 22 sierpnia 1953 r. zanotował jej słowa świadczące o zmaganiu się ze świadomością pewnego odsunięcia z życia aktywnego: "wiesz, jak się całe życie było dla innych, a teraz nic nie można dla nikogo zrobić, to jest ciężko". Byłą to chyba jednak przejściowa refleksja, ponieważ Matka wiedziała, że czas przygotowania na spotkanie z Bogiem "twarzą w twarz", jest także bardzo cenny ze względu na ofiarę cierpienia, którą składała każdego dnia w duchu zadośćuczynienia i przebłagania za wszystkich członków Dzieła: dzieci duże i małe, jak się zwracała w niektórych listach w czasie przełożeństwa. Z wielką ufnością w miłosierdzie Boże prosiła "dla wszystkich o niebo" lub też, żeby "wszystko było na swoim miejscu dla Boga".



źródło: S. Radosława Podgórska, Sługa Boża Matka Elżbieta Róża Czacka (1876-1961), Założycielka Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi i Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, w: Święci są wśród nas, pod red. o. G. Bartoszewskiego OFMCap, Warszawa 2012.