Notatki - Warszawa, dn. 31 VIII 1927

Życie moje obecne, cięższe niż zwykle, utwierdza mnie w przekonaniu, że prawdziwe uświęcenie jest to takie oddanie się Bogu, które szuka tylko spełnienia woli Jego przenajświętszej poprzez obowiązki, które [On] sam daje.

Proste przyjmowanie z ręki Bożej zarówno cierpień, trudów, przykrości, upokorzeń, jak odpoczynku od cierpień i trudów, jak dobroci od ludzi, odnosząc wszystko, co nas spotyka dobrego od ludzi, do Boga. Bóg w miłosierdziu swoim daje zawsze tyle, ile człowiek znieść może. W takim oddaniu się Bogu ani ludzie, ani cierpienia fizyczne, ani hałas, nic nie przeszkadza w zjednoczeniu się z Bogiem. Przeciwnie, wszystko to, zdawałoby się, że najbardziej powinno przeszkadzać, to wszystko, jeżeli z ręki Bożej wzięte, służy Bogu i obraca się na pożytek duszy. Gdy przy układaniu planu dnia wzywa się pomocy Ducha Świętego, wskazuje On, co jest obowiązkiem w tym dniu, co ważniejszym, a co mnie ważnym. Gdy w ciągu dnia cały plan się przewróci z powodu nieprzewidzianych zdarzeń i wskutek tego powstałych nowych obowiązków, staram się je przyjmować ze spokojem, bo wiem i rozumiem, że to Bóg wszystko to daje lub dopuszcza i że moja jest rzecz być posłusznym narzędziem w Jego ręku. Wtedy naprawdę obojętną jest rzeczą, co człowieka spotyka, czuje się spokojnym i szczęśliwym, chociaż może bardzo cierpieć. Nic nawet nie obchodzi, czy te trudy dadzą jakiś rezultat tu na ziemi. Pewność jednak jest zupełna, że Bóg je przyjmuje i że będą kiedyś policzone.
W życiu każdego człowieka, jeżeli umie patrzeć, jest [tak] dużo obowiązków dużych, małych i bardzo malutkich, że gdyby chciał je naprawdę spełnić, miałby prawdziwie duże pole do umartwienia. Często się daje słyszeć, szczególniej w Zgromadzeniu, że wymyślają sobie siostry umartwienia, nie przyjmują tych, które życie ich i ich obowiązki od nich wymagają. Jestem może bardzo głupia, ale jestem wielką przeciwniczką takich sztucznych umartwień. Co do mnie, wiem, że mi Bóg w miłosierdziu swoim daje takie umartwienia i tyle, ile mogę ich znieść, a jeśli daje pociechę lub odpoczynek, przyjmuję je z pokorą i wdzięcznością, rozumiejąc, jak słabą jestem, że więcej cierpień lub umartwień znieść nie mogę, jeżeli Bóg mnie od nich do czasu zwalnia. Móc wielkie cierpienia i umartwienia znosić jest wielką łaską Bożą i nie jest ona każdemu dną. Ale do spełnienia swoich obowiązków Bóg zawsze da łaskę potrzebną, da nawet o wiele więcej niż potrzeba do doskonałego...

Źródło: Matka Elżbieta Czacka, Notatki, Laski 2015.