Służba niewidomym "na ciele" i "na duszy"

Tak jak osobiste pogodzenie się Róży Czackiej z brakiem wzroku miało przed laty charakter duchowy, tak coraz bardziej starała się ukierunkować formację osób niewidomych tak, by jak ona zechcieli przyjąć ciężar krzyża ślepoty jako Boży dar i ofiarowali go w duchu zadośćuczynienia za innych lub też by stawali się apostołami wobec osób niewidomych "na duszy", odkrywając im wartości nadprzyrodzone.

Ten aspekt apostolstwa rozwinął się w sposób nieoczekiwany, dzięki Słudze Bożemu ks. Władysławowi Korniłowiczowi, który oprócz wielu funkcji w Kurii, był także duchowym asystentem grupy młodzieży akademickiej pod nazwą "Kółko". Większość grupy stanowili młodzi ludzie szczerze szukający Boga, świeżo nawróceni z niewiary lub obojętności religijnej. Widzący i fizycznie pełnosprawni, potrzebowali dalszej formacji, która pomogłaby nowo odkryte ideały życia wewnętrznego wcielać w konkret życia i służby bliźnim. Taka perspektywa niecodziennej współpracy stała się możliwa dzięki otwartości matki Elżbiety Czackiej na młodych wolontariuszy. Już w 1919 roku studenci z "Kółka" i zaprzyjaźnieni z nimi niektórzy członkowie nowo powstałego "Juventus Christiana", ofiarowali swoją pomoc ociemniałym. Poświęcając swój czas oraz siły fizyczne i umysłowe, pod kontrolą Siostry Elżbiety, prowadzili bezinteresownie szkołę i internat; wspomagali też dział administracji, sekretariat oraz patronat, ponieważ ówczesne siostry franciszkanki, ze względu na brak wykształcenia, mogły pełnić tylko funkcje gospodarcze. Służąc niewidomym, studenci otrzymywali pomoc duchową Matki Elżbiety Czackiej, która z wdzięcznością przyjmując ich pomoc pełną poświęcenia, nie szczędziła czasu na rozmowy. Obserwując zaś radość dzieci oraz determinację dorosłych niewidomych w zdobywaniu samodzielności, młodzi mogli pogłębić swoją refleksję nad sensem życia, cierpienia oraz mieli możliwość zweryfikowania wielu własnych postaw.

Powoli realizowały się więc zamierzenia Matki, których nie odważyłaby się chyba nakreślić żadna osoba widząc i w pełni sprawna. Pisała w 1928 roku:

"Przez to doskonałe niesienie krzyża, tego "daru Bożego" (donum Dei), mają niewidomi uczyć widzących, jak dla Pana Jezusa mają znosić cierpienia, nieodłączne od życia człowieka. (...) Posłannictwo to polega na tym, by prawie bez słów uczyć ludzi, by dobrze umieli cierpieć".

Sługa Boża miała świadomość, że dla dobrego apostolstwa, to przede wszystkim osoby niewidome powinny by posiadać mocny fundament wiary, dostrzec we własnym kalectwie udział w krzyżu Chrystusa. Pisała jeszcze rok później w Dyrektorium:

"Niewidomi, niosący z poddaniem się woli Bożej krzyż swego kalectwa, powinni być apostołami wśród widzących, ślepych duchowo, nie znających Boga i dalekich od Niego na skutek niewiary i grzechu".

Powyższe ujęcie apostolstwa niewidomych było jednak dalekie od górnolotnych ideałów pseudomistyki i ukazywało głęboki realizm Sługi Bożej. Naświetlając aspekt religijny, miała świadomość, że obok głębokiej wiary do spełniania tak odpowiedzialnego zadania niezbędne jest dobre przygotowanie i zdrowe postawienie problemu:

"Chcemy zrealizować taki ideał niewidomego, który będzie w zupełnej prawdzie znosił swoje kalectwo jako krzyż, nie wstydząc się go, nie brawurując, lecz przyjmując go z ręki Bożej i przez dobre przyjęcie przemieniając go w źródło łaski i mocy dla siebie i dla innych. Nie chcemy jednak traktować sprawy niewidomych tylko jako sprawy nadprzyrodzonej, a ich samych jako przedmiotu jałmużny. Z nowoczesnego ujęcia sprawy niewidomych bierzemy zrozumienie psychologii niewidomego, która ukazuje wszystkie jego możliwości czysto ludzkie,l jego miejsce w społeczeństwie, jego obowiązki i traktujemy wobec tego problem niewidomego również jako problem społeczny".

Aspekt społeczny działalności Sługi Bożej, by dać osobom niewidomym maksimum samowystarczalności i samodzielności, łączył się więc ściśle a aspektem religijnym, by razem tworzyć pewną całość bardzo spoistą". Dzieła, o którym napisała, że jest: "(...) z Boga i dla Boga i inne racji bytu nie ma. Gdyby zboczyło z tej drogi, niech przestanie istnieć".

Odważne stwierdzenie Matki ukazuje nam jej wielką ufność do Pana Boga i pragnienie radykalnego oddania tylko Jemu całej służby, jak podkreślała w 1931:

"O Jezu, króluj, panuj, rządź i wykonuj wolę swoją w każdym z nas i w całym Dziele. Amen. To królowanie i panowanie Pana Jezusa w każdym z nas i, co za tym idzie, w Dziele całym nie powinno być i nie może być pustym i próżnym frazesem. Jest to ścisły, bardzo rzeczywisty i praktyczny program życia. Nie program mglisty i daleki, ale program konkretny i do realizowania na każdy dzień".



źródło: S. Radosława Podgórska, Sługa Boża Matka Elżbieta Róża Czacka (1876-1961), Założycielka Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi i Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, w: Święci są wśród nas, pod red. o. G. Bartoszewskiego OFMCap, Warszawa 2012.