Autorytet Matki jako człowieka, Matki i przełożonej był tak wielki, że chyba nikomu nie przyszło na myśl i nie posłuchać z miłością.
Matka sama mówiła: “moim siostrom wystarczy najdelikatniejszy ruch, że sobie czegoś życzę”. Nikt nie odczuwał w Matce narzucania swojej woli. Będąc tak wyjątkową i silną osobowością, na nikogo nie wywierała nacisku. Ten obiektywizm Matki był uderzający. Przez cały ciąg życia w Laskach ośmieliłam się dwa razy zapytać skąd się to w Matce bierze.
Raz odpowiedziała, nie przecząc prawdzie tego obiektywizmu, że pamięta chwile, kiedy nagle – miała lat 13 – 14 – w salonie w Koniuchach zrozumiała odpowiedzialność za swoje życie. Uklękła przed obrazem Matki Bożej i modliła się długo. Gdy potem kiedyś znów zapytałam Matka odpowiedziała: “Widzisz moja droga, czytałam w młodości książkę Woltera, ale nie tego filozofa tylko szwajcarskiego pisarza. Była tam rozdział o żądzy władzy. Autor bardzo się na to oburzał. Bo i rzeczywiście – pomyśl, jakie to straszne chcieć, żeby naszą wolę wypełniano, a nie Bożą. To był protestant. Książka była bardzo dobra.”.
Matka świadomie, od wczesnej młodości zwalczała w sobie wszelkie pragnienie władzy, modliła się o łaskę, by tylko wolę Bożą spełniać. Stąd ten obiektywizm.