Umiłowanie Krzyża - św. Franciszek - Ewangelia - Kościół

Hasło, które Matka Elżbieta wpisała w godło Zgromadzenia: Pax et gaudium in Cruce było zanurzone w jej zaufaniu Bogu oraz w dążeniu do coraz pełniejszej komunii w zbawczej męce Jezusa. Nie uważała tego jednak za piękne i górnolotne myśli, lecz troszczyła się o ich realizację w konkrecie każdego dnia. Wprowadziła to słowo do nazwy Zgromadzenia oraz do haseł, słów powitania używanego w Laskach: "Przez Krzyż - do Nieba", jak również do wezwań rozpoczynających i kończących zajęcia sióstr.

Wiemy z jej notatek, że cierpiała bardzo już w dzieciństwie, gdy nie mogła znaleźć wspólnego języka z własną matką. Najbardziej jednak uwierzyła lub doświadczyła głębi tajemnicy krzyża w czasie tracenia wzroku, aż do całkowitej ciemności. Stopniowo też jej najgorętszym pragnieniem było, aby także inni niewidomi w cierpieniu związanym ze swoim kalectwem potrafili zobaczyć krzyż, który może stać się bezcennym kapitałem łaski dla nich samych i źródłem apostolstwa wśród tych, których nazwała "niewidomymi na duszy". Zgodnie też z duchowością młodego zgromadzenia, zachęcała siostry do codziennego ofiarowania jako krzyża wszystkich codziennych cierpień, trudności i przykrości - na intencję Ojca św., Kościoła św. i Ojczyzny, na zadośćuczynienie za grzechy własne i całego świata, a zwłaszcza za duchową ślepotę ludzi.

Uformowana dzięki ks. Korniłowiczowi w duchu św. Tomasza, matka Elżbieta daleka była od sentymentalizmu i czułostkowości różnych nabożeństw mówiących o męce Pana Jezusa. Często przestrzegała też siostry, żeby: 

"nie nazywać mianem krzyża przykrości wypływających z naszych ułomności: miłości własnej nie ujarzmionej, braku martwienia itd. i nie udawać męczenniczki, a przyjąć jej jako zasłużoną karę za grzechy".

Jednocześnie nie wahała się postawić krzyża u korzeni swego Dzieła. W jednej z konferencji podczas wojny, gdy tłumaczyła siostrom poszczególne człony nazwy zgromadzenia, przy "Służebnicach Krzyża" mówiła o cierpieniu i o trzech rodzajach krzyża, które razem z nią powinny nieść jej siostry: 

"Cierpienie jest nieuniknione. Nie można osiągnąć wyższego stopnia świętości bez cierpienia. Człowiek, który żyje dla Boga, musi dźwigać krzyż, który mu Bóg zsyła. Dlatego trwanie u stóp krzyża powinno być naszą drogą - jest drugi krzyż, który powinnyśmy nieść i któremu służymy. Jest to krzyż wszystkich cierpiących, a zwłaszcza ślepota fizyczna czy duchowa. (...) Czego mamy szukać u ludzi? Służenia cierpieniu. Trzeci krzyż - to jest nasz własny krzyż, który nie przez wyobraźnię sobie fabrykujemy, nie przez miłość własną. Mówią tu o krzyżu, który z ręki Bożej przychodzi. Utrata zdrowia, strata wolności. Krzyż bardzo ciężki. To jest dobry, zdrowy krzyż, który należy dobrze przyjąć".

Przyjęła za patrona Zgromadzenia św. Franciszka, który na nowo odczytał głębię Ewangelii, żył jej prawdami w prostocie, miłości i pokorze. Zaś z miłości do Zbawiciela, w szczególny sposób został zanurzony w misterium Jego męki poprzez stygmaty. W "Notatkach" napisała: 

"Gdy poznałam lepiej św. Franciszka, zrozumiałam, że jest On jakby przeciwstawieniem obecnego rodzaju życia i że powrót do ideału Ewangelii jedynie uleczyć może świat z choroby, która go toczy. Powrót do prostoty w życiu, wyrzeczenia się siebie jako przeciwstawienie się żądzy używania, ukochanie cierpienia z miłości ku Panu Jezusowi jako przeciwstawienie się obawie przed chorobą, śmiercią. To wszystko skłoniło mnie do oddania się św. Franciszkowi w opiekę. (...) Tu znowu ideałem nie jest jakaś urojona franciszkańska forma zewnętrzna, ale sama istota życia wewnętrznego. Starajmy się o miłość i o pokorę, bądźmy posłusznymi narzędziami w ręku Bożym, a wówczas Bóg pozwoli nam znaleźć tę formę, która pozwoli nam spełnić Jego wolę przenajświętszą".

Matka była realistką i zdawała sobie sprawę, że realizacja założeń nie będzie łatwa ani też prosta i będzie mogła spotkać się nawet z oporem najbliższych. We wszystkim jednak punktem oparcia była jej wierność nauce Kościoła  oraz posłuszeństwo przełożonym. Duchowa formacja ks. Władysława Korniłowicza otwierała zaś wszystkich na głębsze rozumienie Dzieła jako jednaj cząstki Mistycznego Ciała Chrystusa, w którym wszyscy powinni znajdować głębię jedności. W "Dyrektorium" czytamy słowa, które nie tylko świadczą o posłuszeństwie "legalistycznym", lecz w słowach wyczuwamy jej wielką miłość do Kościoła: "

"Zgromadzenie będzie wprowadzało w życie swoje całą naukę Kościoła, która jest niczym innym jak nauką samego Pana Jezusa. Naukę, która jest zawsze starą i zawsze nową. Jest niezmienna w swoich podstawach, a umiejąca się przystosować do wszystkich czasów, do wszystkich ludzi. Jedynie nauka Kościoła wskaże Zgromadzeniu po wszystkie czasy, jaką drogą powinno kroczyć. Do tego źródła więc jedynie należy się zwracać, gdy potrzeba odnowienia ducha. Z tego czystego źródła nauki Kościoła trzeba czerpać, by znaleźć zdrowe zasady życia wewnętrznego. Zatem duchem Zgromadzenia będzie duch Kościoła, czerpany u swego źródła, duch wielki, potężny jak sam Bóg. Wolny od przesad i skarłowacenia osobistych i indywidualnych interpretacji, płynący z zasług Pana Jezusa i z miłości Jego ku ludziom".

Jak podkreśla Ks. Aleksander Fedorowicz, Matka "zawsze rozumiała Dzieło jako cząstkę Kościoła, związaną i złączoną nie przez co innego, ale przez miłość Boga i miłość bliźniego".  Głębokie wejście w tajemnicę Kościoła umożliwiało jej także dostrzeganie prawd znanych, ale też na nowo odkrywanych przez sam Kościół, czego wyrazem była np. encyklika Piusa XII, Mystici Corporis Christi lub praca nad odnową liturgiczną. Przyjmując w pełni apostolstwa liturgiczne Sługi Bożego ks. Władysława Korniłowicza, ten aspekt był jednym z pierwszych u podstaw formacji sióstr franciszkanek, choć nigdy nie przysłonił wartości osobistego kontaktu z Bogiem.



źródło: S. Radosława Podgórska, Sługa Boża Matka Elżbieta Róża Czacka (1876-1961), Założycielka Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi i Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, w: Święci są wśród nas, pod red. o. G. Bartoszewskiego OFMCap, Warszawa 2012.