"Przez krzyż! Do nieba!” Co wyrosło z dzieła życia matki Elżbiety Czackiej?

Najważniejsze dzieło matki Elżbiety Róży Czackiej - prekursorski ośrodek dla niewidomych, zgromadzenie Franciszkanek Służebnic Krzyża i całe środowisko rozwoju duchowego, dialogu ekumenicznego i światopoglądowego, znalazło swoją stolicę w podwarszawskich Laskach, na skraju Puszczy Kampinoskiej.

Początki – Triuno

„To nasze Triuno” – mówi z uśmiechem oprowadzająca mnie po cmentarzu w Laskach s. Agata Bieleś FSK, wskazując na trzy kolorowo zakwiecone mogiły pod wysokim, brzozowym krzyżem. „Założycielka, matka Czacka. Obecnie to grób symboliczny, ponieważ jej szczątki przeniesiono do sarkofagu przy kaplicy, w miejscu, gdzie kiedyś był jej pokój. Obok najbliższy współpracownik matki, który nadał charakter temu dziełu, zwanemu ‘Dziełem Lasek’ – ks. Władysław Korniłowicz. Też ze względu na proces beatyfikacyjny ciało ekshumowano i spoczywa w kościele św. Marcina przy Piwnej w Warszawie. I na końcu budowniczy tego miejsca, Antoni Marylski, któremu pod koniec życia, gdy miał ponad 70 lat, po w tajemnicy, zaocznie skończonych studiach teologicznych w seminarium, prymas Wyszyński udzielił sakramentu święceń” – kontynuowała moja przewodniczka.

– Ks. Korniłowicz zamieszkał w Laskach w 1930 r., a dział już wcześniej. Wprowadził wielu ludzi mocnych intelektualnie, wielu wspaniałych współpracowników dla Dzieła Matki. Połączenie wielkiego intelektu i prostoty jest receptą na cuda. Ks. Marylski natomiast spotkał matkę Czacką, gdy była w opłakanym stanie w szpitalu, bardzo chora. Wtedy się nią zachwycił – opowiada s. Agata.

Ks. Korniłowicz, wybitny duszpasterz po tomistycznych studiach we Fryburgu, który wywarł ogromny wpływ nie tylko na kształt Lasek, ale i na pokolenia kapłanów i polskich katolików, towarzyszył inteligencji nie tylko tej katolickiej, realizował postulaty przedsoborowego ruchu liturgicznego i współtworzył go, a nawet wyprzedzał pewne liturgiczne postulaty Soboru Watykańskiego II. Tomista i personalista, który fascynował błyskotliwością i wiedzą nawet niewierzących. O nim prymas Wyszyński napisał, że był kapłanem o największym wpływie na jego życie. „Proces beatyfikacyjny ks. Władysława Korniłowicza jest co prawda zaawansowany, ale musi zostać uznany cud za jego wstawiennictwem. Tego jeszcze brakuje” – mówił w rozmowie z KAI kard. Kazimierz Nycz.

O Antonim Marylskim tak pisał Zbigniew Herbert: „Kultura to suma ludzi nieprzeciętnych. Należał do nich Antoni Marylski – o ogromnym doświadczeniu życiowym od rewolucji październikowej, przez dwudziestolecie, całą historię ukrywania ludzi w czasie wojny, po trudny okres późniejszy. Człowiek, który ogarniał bardzo wiele i miał tak potężną równowagę ducha, że potrafił nie tylko ze swojego życia, podzielonego jakby na rozdziały, uczynić całość, ale promieniował czymś, co jest prawdziwym humanizmem. Łączą się z tym takie rzeczy, jak pewien rodzaj spodni noszonych w niepowtarzalny sposób, a także indywidualny język, który nie jest językiem gazet, lecz wyraża wewnętrzną treść człowieka. Dla mnie spotkanie z Antonim Marylskim było wstępem do zrozumienia, czym jest kultura, która nie polega na wydawaniu tłustych periodyków czy tomów wierszy, ale na własnym stylu wspaniałych ludzi”.

Triuno to oficjalna nazwa Dzieła Lasek – na cześć Trójcy Świętej, jednego Boga w Trzech Osobach. Nazwę tę odnosi się nie tylko do Boga i trójki założycieli, ale też filarów Dzieła: świeckich pracowników Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi, osób niewidomych oraz powstałego w 1918 r. zgromadzenia sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża. „Dzieło to jest z Boga i dla Boga. Gdyby zmieniło swój kształt, nie ma racji bytu” – podkreślała stanowczo matka Czacka.

Założycielka

Elżbieta Róża Czacka, świetnie wykształcona arystokratka, od dzieciństwa była zagrożona utratą wzroku, który ostatecznie straciła mając 22 lata, w wyniku upadku z konia. Gdy jeden z wybitniejszych lekarzy, do którego udano się po pomoc, wskazywał na beznadziejność jej sytuacji, dał jednocześnie cel i sens, zachęcając, by poświęciła się pracy na rzecz niewidomych. Oddała się temu z zapałem, najpierw osobiście się usamodzielniając, następnie badając w najlepszych ośrodkach (Francja, Niemcy, Austria, Szwajcaria) sposoby pomocy niewidomym. Przez dekadę zdobywszy doświadczenie i specjalistyczną wiedzę, z własnymi pomysłami (np. utworzeniem polskiego alfabetu brajla), opracowała kompleksowy system podejścia do niewidomych. Najpierw w 1910 r. otworzyła Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi, a po paru latach założyła zgromadzenie sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, podkreślając jednocześnie katolicki charakter całego Dzieła. Ośrodek w Laskach powstał w 1922 r.

Nowe zgromadzenie cechuje się czerpaniem z trzech duchowości – franciszkańskiej (m. in, prostota ewangelii, ubóstwo i troska o bliźnich), dominikańskiej (wymiar intelektualny, pokorne poszukiwanie prawdy) i benedyktyńskiej (nacisk na liturgię, przez którą uwielbia się Boga i uświęca ludzi). Ważnym rysem duchowości jest głęboka teologia krzyża, zadośćuczynienie „za ślepotę świata”. Siostry mają pomagać niewidomym nieść krzyż, a „niewidomych na duszy” kierować w stronę Światła. Stąd na mapie Lasek, oprócz szkół, gabinetów i wszelkich pomocy dla rozwoju osób niewidomych, bardzo ważnym punktem jest Dom Rekolekcyjny.

– Matka chciała podkreślić godność osób niewidomych, zrobić z nich partnerów w życiu, dać im szanse równego rozwoju i możliwość, by dali coś z siebie, byli użyteczni również dla innych. Absolwenci Dzieła nie tylko wykonywali różne prace ręczne, ale byli ekonomistami, muzykami, świetnie radzili sobie w świecie. I często wracali tu, wspierać kolejne pokolenia – opowiada s. Agata, wskazując na wagę wyposażenia niewidomych w siłę duchową, ale też w konkretną wiedzę i umiejętności. „Matka odebrała swoją ślepotę jako zadanie i tego chce uczyć innych niewidomych” – dodaje. W Polsce w tej dziedzinie była prekursorką i od początku starała się, by dzieło było na najwyższym poziomie, nowoczesne i profesjonalne. „My, siostry, mamy być ubogie, a dla niewidomych oddane miało być wszystko, co najlepsze dla ich rozwoju” – podkreśla s. Agata.

Matka Czacka miała dar rozpoznawania u ludzi charyzmatów i stwarzała przestrzeń, by rozkwitały one w środowisku Lasek, jednocześnie to środowisko współtworząc. Jej bogata historia mogłaby stanowić wystarczający materiał na kilka sezonów trzymającego w napięciu, wzruszającego, dającego inspirację i nadzieję porządnego serialu.

O tym, jak prężny już w pierwszych latach istnienia był ośrodek w Laskach, świadczy przykra lista zniszczeń i strat spowodowanych dramatycznymi wydarzeniami II wojny światowej. Spłonęła naukowa biblioteka z publikacjami z zakresu tyflologii oraz archiwaliami gromadzonymi przez matkę Czacką, profesjonalna sala koncertowa, zniszczony został budynek szkoły i internatu dla chłopców. Zniszczone zostało wyposażenie szkół, biblioteka czarnodrukowa zawierająca 7 tys. tomów, magazyny, warsztaty.

Podczas nalotów bombowych ucierpiała również matka Czacka, która straciła oko – odłamek pocisku utkwił w niewidzącym już oku, które trzeba było operacyjnie usunąć. Matka dzielnie zniosła operację przeprowadzaną bez znieczulenia. Jak opowiadała s. Joanna Lossow, po przyjęciu Wiatyku przed operacją modliła się po łacinie „W ręce Twoje Panie oddaję ducha mego” i nie zwracała uwagi na ból ani odgłosy wojny rozlegające się wokół, trwała w modlitewnym skupieniu, jakby klęczała w kaplicy.

– Matka Czacka jest oczywiście niewidomą patronką niewidomych. Dla mnie jest przede wszystkim patronką kobiet, niewiast mężnych. Jak mężna niewiasta ze Starego Testamentu, nawet w sytuacji zagrożenia życia idąca naprzód, tam, gdzie widzi sens, misję. Patronka kobiet zagubionych, zmęczonych, które tracą sens życia, uwikłanych w różne sytuacje… Matka jest patronką dodającą odwagi. Przecież niesamowitej kruchości fizycznej, a jak odważna, jak silna, idąca naprzód. Wiedziała, co straciła i co oddała sama. I była bardzo we wszystkim pokorna – mówi s. Agata.

Inteligencja

Ważną postacią dla Dzieła był Achilles Ratti, nuncjusz apostolski, późniejszy papież Pius XI. To on skierował do pomocy w Laskach ks. Korniłowicza, który prowadził młodych studentów (również niewierzących), chętnie słuchających jego filozoficznych wykładów. Lgnęły do niego ważne postaci ze świata nauki i kultury. On np. udzielał na łoży śmierci sakramentu namaszczenia chorych marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu. Skupione wokół jego działalności osoby przyprowadzał do Lasek, by angażowały się w Dzieło. Praca z siostrami dla niewidomych zaowocowała wieloma nawróceniami, a nawet konwersjami z judaizmu na katolicyzm i powołaniami do zgromadzenia.

Jedną z takich osób była Zofia Steinberg, pochodząca z rodziny ortodoksyjnych Żydów. Została lekarzem, angażowała się w działalność charytatywną. Zaangażowała się też w środowisko ks. Korniłowicza, trafiając do Lasek. Pracowała z takim oddaniem, że matka Czacka stawiała siostrom ją – Żydówkę i socjalistkę – za wzór do naśladowania. W końcu przyjęła chrzest i wstąpiła do sióstr Franciszkanek przyjmując imię Katarzyna, wykazując się w dalszej pracy ogromnym oddaniem Dziełu i niesamowitą odwagą podczas działalności w czasie wojny i niemieckiej okupacji, oraz za czasów PRL.

Duch franciszkański

Cezary Gawryś w „Więzi” przytoczył wymowny fragment wydanej w Paryżu w 1945 r. książki „Exigences chrétiennes en politique”, przebywającego w Polsce w latach 30. ks. Charlesa Journeta (późniejszy kardynał), który miał tu okazję przegadać wiele godzin z ks. Korniłowiczem: „Spotkaliśmy w pewnym zakątku Polski (…) Kościół prawdziwie franciszkański. Przyjmuje on życzliwie wszelkie nędze ciała i duszy, a jednocześnie wszelkie poszukiwania sztuki najbardziej nowoczesnej. Pełen jest cudownego poszanowania pragnień papieża i wymagań liturgii, lecz również wspaniale wolny od wszelkiego formalizmu, wolny jak obłok na niebie. Nie ma twardości ni wzgardy dla Żydów (…). Nie zna kłamstwa, jest szczery aż do przesady. Umie myśleć o komunistach, nie by ich przeklinać, lecz by ich nawiedzać w więzieniu, by gromadzić nad ich głowami węgle miłości i roztopić gorycz i bunty ich dusz. Nigdy nie miał ducha zakrystii, ale serce jego bije szerokim tętnem wielkiego Kościoła powszechnego i otwiera się (…) na wszystkie cierpienia Kościoła, na wszystkie jego niepokoje i na wszystkie nadzieje”.

Wojna, Wyszyński i opozycja

W 1939 r. do Lasek trafił na jakiś czas ks. Jan Zieja, ceniony duszpasterz, społecznik i pisarz. Posługiwał jako kapelan. W 1942 r. na zaproszenie ks. Korniłowicza przybył do Lasek ks. prof. Stefan Wyszyński. Późniejszy Prymas Tysiąclecia był tu kapelanem, katechetą, wykładowcą nauki społecznej Kościoła, prawa kanonicznego, spółdzielczości, ekonomii, a nawet podtrzymującej na duchu historii Polski. Omawiał też bieżącą sytuację polityczną. Był też kapelanem wojskowym. Po zaprzysiężeniu w Armii Krajowej przyjął pseudonim „Radwan”. W Laskach formowano wówczas świeckich „katechistów” do tajnej akcji duszpasterskiej wśród Polaków na przymusowych robotach w Niemczech. Po wojnie czas w Laskach Wyszyński nazwał „nowicjatem”, a to miejsce i środowisko były mu do końca bliskie.

Funkcjonował szpital, ale też pomagano powstańcom, Żydom. Były codziennie nabożeństwa i Msze, procesje Bożego Ciała i rezurekcje. Siostry angażowane były w działania wojenne, podczas kampanii wrześniowej kopały rowy wokół Warszawy, wspierały okolicznych mieszkańców, opatrywały rannych.

Za zgodą Matki w Laskach wsparciem cieszył się od samego początku ruch oporu, włączono się także w Powstanie Warszawskie.

Podobnie jak podczas nazistowskiej okupacji w Laskach mógł funkcjonować Ruch Oporu, nawet odbierając formację duchowo-patriotyczną, tak w czasie PRL, poprzez kręgi ruchów katolickiej inteligencji (Znak, Więź), stały się miejscem tajnego działania opozycji antykomunistycznej. Miały tu miejsce dyskusje, planowanie, konferencje. Można tu było też po prostu odpocząć i odczuć odrobinę swobody. Tu spotykali się ludzie bardzo różni światopoglądowo, religijnie, mentalnie. Ściany pomieszczeń były świadkami wielu fascynujących dyskusji, ducha dialogu, wzajemnego szacunku, wspólnej troski o dobro wspólne. To tu Adam Michnik napisał wydaną w 1977 r. słynną książkę „Kościół. Lewica. Dialog”.

Laski były też miejscem łagodzenia sporów. Po tym, jak Jerzy Zawieyski skrytykował w Sejmie list polskich biskupów do niemieckiego episkopatu, jego dotychczas przyjacielskie relacje z prymasem Wyszyńskim popsuły się. Tu ogromnymi zdolnościami mediacyjnymi i dyplomacją wykazał się budowniczy ośrodka w Laskach, Antoni Marylski. Dzięki jego zaangażowaniu, prymas pierwszy wyciągnął rękę do zgody i spotkał się ze swoim przyjacielem oraz innymi posłami Znaku właśnie w Laskach.

Duchowość

– My akceptujemy ludzi, którzy tu przyjeżdżają, takimi jakimi są. Tego nas uczyła matka Czacka czy ks. Korniłowicz. Łatwo oceniać, szufladkować, ale my bardzo staramy się tego nie robić. Dobrze wiemy, że każdy ma inne historie, inne zranienia. To, co się w ludziach dokona, nie jest naszą zasługą. My nawet za bardzo się nie wtrącamy, tylko sobie jesteśmy, żyjemy swoim rytmem. Są indywidualne pobyty, przyjeżdżają grupy na rekolekcje. Bardzo różne. Tu jest zielono, cicho, pięknie o każdej porze roku. Niewidomi tu też robią swoje, gdy się dostrzega jak oni pięknie, prosto i normalnie żyją. Tu dotyka się trochę innej rzeczywistości, innego ducha. Przyjeżdżają często ludzie poszukujący, ludzie chcący uciec od zgiełku, coraz częściej tacy, którym ciężko dziś odnaleźć się w Kościele. Mamy też np. swoje rekolekcje dla osób niewidomych – opowiada s. Agata. Zaznacza, że nikogo się do niczego nie zmusza, zostawia się pole do działania Panu Bogu.

Podkreśla też rolę liturgii, nabożeństw, troskę o wystrój kościoła. „Ks. Korniłowicz zarażał modlitwą brewiarzową. Długo przed soborem nawet świeccy modlili się z nim brewiarzem” – opowiada franciszkanka. To on kształtował „ducha” Lasek, organizował pierwsze rekolekcje dla „swoich filozofów”, sprowadzał innych wybitnych duszpasterzy.

Kaplicę Matki Bożej Anielskiej skończono budować w 1925 r. Zaprojektował ją architekt Łukasz Wolski, stylem nawiązuje do zakopiańskiej drewnianej zabudowy. Wnętrze bardzo proste, mocno kojarzące się z duchem franciszkańskim i ekologiczną encykliką papieża Franciszka „Lauato si”. W środku pachnie lasem, jest cisza i spokój. Co ważne – kaplica jest cały czas otwarta. W grudniu 2020 r., obok kaplicy, w jasnym pomieszczeniu niegdyś będącym pokojem matki Czackiej, umieszczono prosty, drewniany sarkofag na szczątki założycielki, przy którym ustawiono ułożone z wyczuciem w bukiety wiosenne kwiaty. Nad nim wisi krzyż, obok portret. Są dwie ławy z klęcznikami.

W Laskach powstawały pomysły na nowe zgromadzenia czy instytuty (np. Instytut Przemienienia Pańskiego), a inne otrzymywały tu pomoc w konstytuowaniu się (np. „Ósemki” prymasa Wyszyńskiego).

Ekumenizm

Środowisko Lasek zapisało również sięgającą do czasów przedsoborowych, ważną i prekursorską kartę w dziejach polskiego ekumenizmu. Wybitną postacią była tu s. Joanna Lossow. Ekumenizm wyniosła z domu rodzinnego, bo jej matka była katoliczką, a ojciec ewangelikiem. Ekumeniczna wrażliwość kształtowała się pod okiem ks. Karłowicza, którego była sekretarką, oraz matki Czackiej. Zanim trafiła do Lasem, miała świetne przygotowanie intelektualne – studiowała w Paryżu m. in. u Jacquesa Maritaina. Szacunek do drugiego, uczciwy dialog, świadomość tożsamości i brak lęku przy spotkaniu z innym owocowały wieloma relacjami z przedstawicielami innych wyznań oraz ekumenicznymi inicjatywami, a także wytrwałą pracą na polu ekumenizmu w warszawskiej kurii metropolitarnej i przy episkopacie. Założyła w 1976 r. Ośrodek Ekumeniczny Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża im. Jana XXIII „Joannicum”, działający w Warszawie przy ul. Piwnej. Przyjaźniła się z ewangelicką diakonisą Reginą Witt, z którą odwiedziły papieża Pawła VI. On zachęcił je do pielęgnowania przyjaźni, która jest znakiem i zadatkiem nadziei osiągnięcia jedności.

Odwiedzała też prawosławne siostry na Grabarce, widząc ekumeniczny potencjał w relacjach i działaniu zakonów. Organizowała od 1962 r, nabożeństwa ekumeniczne w kościele św. Marcina w Warszawie, a także rekolekcje, liczne konferencje, spotkania. Chętnie spotykała się też z niewierzącymi. W Laskach powstała bogata biblioteka ekumeniczna.

Cmentarz

Prawie hektarowy cmentarz w Laskach jest ważnym świadkiem historii dzieła matki Czackiej. Spoczywają na nim związani z ośrodkiem lekarze, pracownicy i wychowankowie Towarzystwa, siostry, ale także artyści, literaci, politycy, księża. Ks. Jan Zieja – wybitny duszpasterz i społecznik, wyprzedzający myśl Soboru Watykańskiego II, a nawet papieża Franciszka. Są mocno związani z Dziełem Lasek księża Aleksander i Tadeusz Federowiczowie – z duchowej posługi Tadeusza nawet jako papież korzystał Karol Wojtyła. Spoczywa tu prof. Stefan Swieżawski, także przyjaciel Wojtyły i jedyny świecki audytor Soboru zza żelaznej kurtyny. Pochowany jest tu także pisarz, działacz Klubu Inteligencji Katolickiej i poseł na Sejm Jerzy Zawieyski (nazywał Laski „duchową ojczyzną). Tu wraz z żoną pochowany jest Tadeusz Mazowiecki, który z Laskami był mocno związany, a ludziom Lasek poświęcił książkę. Jest grób Antoniego Słomińskiego, Mariana Brandysa z żoną, Jana Lechonia czy katolickiego działacza politycznego Stanisława Stommy.

Cmentarz jest bardzo klimatyczny – pośród drzew, zieleni, ptasich śpiewów. Mogiły są ziemne, otoczone kamieniami, na nich zieleń i żywe kwiaty. Dobrze zaprojektowany i estetycznie spójny. Zadbane groby, kwiaty i znicze oraz przechadzający się alejkami ludzie świadczą o tym, że o zmarłych się tu nie zapomina.

Laski dziś

– Przez krzyż! – krzyczą niewidome dziewczynki wybiegające ze szkoły, witając się radośnie z s. Agatą i chwaląc piątką z angielskiego. – Do nieba! – odpowiada siostra. To właśnie powitanie, które przyjęło się w Laskach: „Przez krzyż – do nieba”. – Chyba wymyślili to sami niewidomi. Bo tu jest krzyż, krzyż ślepoty, niewygody, cierpienia. Zwłaszcza widzę, że życie starszych osób niewidomych jest bardzo trudne – mówi s. Agata przypominając, że duchowość krzyża mocno wpisana jest w charyzmat Lasek.

– Pokazujemy, że niepełnosprawność nie jest straszna. My się śmiejemy, jeździmy na wycieczki, na rolkach, mówimy po angielsku, pieczemy ciasta, robimy wszystko. I to innym otwiera oczy. A nasi podopieczni mają swój „czar” – opowiada s. Agata. I rzeczywiście – jej podopieczne są bardzo śmiałe, dopytują o wszystko, zagadują, chwalą się chętnie wiedzą i umiejętnościami.

W internacie są grupy podopiecznych, dzieci mają swoje pokoje z salonem i zapleczem kuchennym. Same sprzątają, gotują, nakrywają do stołu, wymyślają sobie rozrywki. Mają w salonie pianino, gry. Korzystają ze smartfonów, jest sala do rehabilitacji czy zabawy. W szkołach są odpowiednio wyposażone sale, są maszyny do pisania brajlem, książki, sale komputerowe, sala gimnastyczna, stołówka. Stroją się, tańczą, nastolatki randkują. Życie toczy się po prostu normalnie. Jest świetnie wyposażona biblioteka. Podopieczni pływają w basenie i jeżdżą konno, bo w ośrodku jest też stadnina i konie do hipoterapii. Jeżdżą na wycieczki, nawet zagraniczne.

W Laskach edukuje się nie tylko niewidomych, ale również ich rodziny, przygotowując do wspólnego życia. Jest przedszkole, szkoła podstawowa, szkoła specjalna, liceum ogólnokształcące i technikum, gdzie niewidomi mogą się przygotowywać również do wykonywania zawodów, np. masażysty, programisty. Jest też szkoła branżowa rękodzieła i mechaniki, szkoła muzyczna. W planach jest jeszcze gastronomia. Jest również szpitalik. Podobnie jak za czasów matki Czackiej, widać dużą troskę o to, by wszystko było nowoczesne, profesjonalne i służyło jak najlepiej podopiecznym.

Aktualnie pod opieką Ośrodka w Laskach jest 193 dzieci, z czego 40 dzieci dojeżdża z Warszawy. „Dzieci wolą jednak nocować u nas, bo tu mają towarzystwo, mają rozrywki, mogą pozwolić sobie na samodzielność” – mówi s. Agata.

Siostry, nauczyciele i wychowawcy są specjalistami w tyflopedagogice. „Przygotowujemy naszych podopiecznych do życia pełnią życia, do realizacji marzeń i pasji, do jak największej sprawności i samodzielności. Kończą studia, robią kariery, zakładają rodziny, mają dzieci” – opowiada s. Agata.

Absolwenci często wracają do Ośrodka uczyć kolejne pokolenia. Wciąż funkcjonuje Dom Rekolekcyjny, otwarty na indywidualne osoby i grupy. Przyjeżdżają z sentymentem osoby związane ze środowiskiem Znaku, Więzi, Klubów Inteligencji Katolickiej.

Z okazji beatyfikacji matki Czackiej nie tylko przygotowano przy kaplicy sarkofag dla niej, ale również muzeum jej poświęcone. Zobaczyć tam można przedmioty z jej codziennego życia, np. klęcznik i różaniec, maszynę brajlowską, dzwoneczek, laskę, odlewy dłoni czy zegar, który zatrzymał się w momencie jej śmierci. W planach jest też namiot multimedialny, w którym w nowoczesny sposób prezentowana będzie nie tylko postać i historia Róży Czackiej, ale i działalność całego ośrodka.

KAI/Dawid Gospodarek